Historia
„Starej Baśni”, grodu Bolka z Brońskich Gniewnego,
Spisana
przez Krzysztofa Bronka z Brońskich dla potomnych jego…
Prolog
Z krynickich gór, od
stóp Lackowej
Poprzez przepiękną
Grybowską dolinę,
Aż do Bałtyku, przez
tysiąclecia mroków historii
Rzeka Biała płynie.
Widziała wiele przez
tysiąclecia,
Czasem leniwie,
ledwie snująca, a czasem gniewna, wzburzona, straszna
Jak ryk wulkanu
wybuchająca.
Opowie ona historię
sprzed lat,
Którą płynąc jej
wody widziały,
Chcąc by wspomnienia
z prastarych czasów
W naszej pamięci na
zawsze zostały.
Historia
Tylko zapisy z
tajnych ksiąg mongolskich
Mówią wyraźnie o
grodzie Grybowskim
Dowodzonego przez
Bolka z Brońskich Gniewnego
Wspieranego w
obronie poprzez wojów Jego.
Kiedy gród powstał –
nikt tego nie wie,
Ale po śladach w
skałach i w starym drzewie
Można domniemać, że
jeszcze pogańskie to były czasy
Czasy wiedźminów,
czarownic, smoków zamieszkujących grybowskie lasy.
Prastare czasy
grybowskiej doliny, jakże odległe
Gdzie jeszcze
rzymskie srogie kohorty toczyły boje
Gdzie rzekami płynąc
z północy Wikingowie
Stopy stawiali w
obecnym Grybowie.
Początek XIII wieku:
Na wschodzie siła
rośnie okrutna w mongolskich stepach
Tymudżyn i Dżamuka
byli wielkimi wodzami
Dowodzili oni swymi
mongolskimi plemionami
Najpierw jako bracia
krwi walczyli pospołu przeciw swoim wrogom
Lecz wkrótce już nie
zasiedli do wspólnego stołu
Złe ambicje wzięły
górę nad działaniem twórczym
Polała się krew w
boju bratobójczym
Łączyły się rody a
potem plemiona
Najpierw społeczność
cała zwaśniona,
Lecz potem siła woli
jednego człowieka
Złączyła ich w
jedność jako wielka rzeka.
Zwyciężył Tymudżyn i
nad wszystkimi mongolskimi plemionami został panem
A przez Mongołów
nazwany został Czyngis- Chanem
Drżyjcie narody,
drżyjcie budząc się z rana
Oto rodzi się potęga
Czyngis-Chana
Nikt nie pomyślał
ani w Kijowie, ani w Pekinie,
Ani w Krakowie, że
przed tą siłą kark trzeba ugiąć
Nikt by nie
wiedział, że przed wiekami przyszło się zmierzyć z tymi
ordami
W naszej grybowskiej
dolinie
Batu-Chan jako wnuk
Czyngis-Chana stworzył państwo środka
Złączywszy białą z
niebieską ordą, najpotężniejsze miał wtedy wojska.
To w 1240 roku
Baru-chan swoją armię oporządził
I drugą wielką
ekspansję Mongołów zarządził
Padł wtedy Kijów,
Moskwa, nie oparła się potęga Siedmiogrodu
Podporządkował sobie
część Europy i krainy dalekiego wschodu
Kopyta mongolskich
koni stratowały wtedy ziemię krakowską i Legnicę
Tak oto daleko
zaszli wtedy mongolscy wojownicy
A rzeka Biała
spokojnie wtedy przez dolinę grybowską płynęła
Ciesząc się, że ta
nawałnica mongolska grodu Bolka nie dotknęła
Lecz oto w 1287 roku
znowu Batu-chan wojska swoje oporządził
I trzecią wielką
ekspansję Mongołów zarządził
Głównym celem ataku
była węgierska kraina
Z niej dalszy pochód
mongolskich wojsk się zaczyna
Równina węgierska
bogata w paszę dla koni,
Pełna zwierza w
kniejach
Była cennym dla
wojsk chana łupem
W tamtych dziejach.
Armią Batu-Chana
dowodził wódz Nogaj
Wielki to był
wojownik oraz strateg znakomity
Niedbały na trudy,
łasy na zaszczyty.
Na wieść o trzeciej
wielkiej wyprawie Mongołów
Bolko z Brońskich
Gniewny wraz z rycerstwem zasiedli do stołów,
Aby radzić: przed
tak straszną siłą, która zmiotła już pół świata,
Jak się bronić, jaką
strategię obrać,
Czy od razu karku
nagiąć i się zrazu poddać.
Wśród Bolka wojów
byli słynni zagończycy,
Którzy sposób
wojowania tatarów i Mongołów znali znakomicie,
Chodząc na stepy po
łupy i jasyr wiedza ta nieraz ratowała życie.
A najsłynniejsi z
nich byli Laszkiewicze,
Wielkie zabijaki,
chłopy rosłe, wysmukłe jak świce
Z kozackich atamanów
ród ich się wywodził
Wielki Edward
Laszkiewicz rodowi przewodził
W stepach byli Bolka
Gniewnego oczami, uszami
Stąd też Bolko miał
kontrolę nad mongolskimi ordami
A potomki ich byli
później Wołodyjowskiego pierwszymi szablami
Wiedzieli oni, że
Mongołowie nie całą armią atakują,
A pomniejsze
grody mniejszą ilością wojska opasują
I czekają aż strach,
głód, brak wody
Zmusi obrońców
grodów do ugody.
Lecz wiedzieli też o
wielkim Mongołów
Okrucieństwie, że
nie biorą jeńców
Mordują
wszystkich, palą, grabią, gwałcą
W ten sposób tych,
którzy się zawczasu nie podporządkują karcą.
Uradzili tak:
Przez karawany
kupców jadących grybowską doliną
Prześlą wieść, że
gród Bolka słaby, wojów mało
I wielką są oni
ogarnięci trwogą
Przed ciągnącą ze
stepów mongolską pożogą.
Że bronić się nie
będą, bramy zotwierane
Nadzieje na
zwycięstwo dawno pogrzebane.
Większość ludzi
zbiegła w lasy okoliczne,
Chowają się w
wykrotach, jarach, grotach
Zabierając z sobą
niewielki dobytek,
Taki to niby miał
być przed Mongołami strachu skutek.
Tymczasem w grodzie
Bolka trwają przygotowania
Okrutne do brony
grodu
Są cały czas sypane
nowe wały,
Wzmacniane mury,
palisady, które gród Bolkowy otaczały.
Kopane wilcze doły
przed murami grodu,
Dookoła grodziska, z
tyłu, z boku, z przodu.
Ciągle do grodu
zwożone coraz to nowe zapasy
Jedzenia,
wody, broni, zwierzyny zamieszkującej okoliczne lasy.
Kopane są tunele za
mury wiodące
Przez które na
zasadzki wychodzili woje grodu broniący
Nikt dziś nie może
dociec jak się sprawy miały
I dokąd te tunele
podziemne docierały.
Wieść prastara
niesie, że ponoć kiedyś łączyły trzy góry:
Jaworze, Rosochatkę
i górę Chełm przedziwnej postury
Wszystkie te góry
silnie zalesione,
Stanowiły w razie
najazdów doskonałą obronę
Zaopatrzone w
żywność, w wodę pitną, miody, wina,
Pełne tajnych
przejść z drabinami wiązanymi sznurami
W razie
niebezpieczeństwa można się było w nich chronić całymi
latami.
Bolko Broński
Gniewny, strateg znakomity, śmiały
Zastosował wobec
Mongołów fortel,
Który na wieki wrósł
w sztuki wojennej annały.
Główne siły wojsk
swoich wprowadził w podziemne tunele
Resztę wojsk schował
za murami, ze sobą na czele.
Mongołowie z armii
Batu-Chana pod wodzą Nogaja
Szli na gród Bolka
jak niesforna zgraja
Wierząc w wieści,
które przez umyślnych gońców do nich docierały
A one tylko wojska
mongolskie zmylić miały.
I gdy ordy
mongolskie z Węgier nadciągają
Prace nad obroną
ziem grybowskich w grodzie Bolka trwają.
Rycerstwo z Bobowej,
Gródka, Sącza, Tarnowa
Całe ściąga
okoliczne chłopstwo do obrony grodu
Spieszą też na pomoc
różne hufce zagraniczne
Hufce czeskie, są
też Germanowie, są wojska książąt Śląskich,
Przedmurza swych
ziem w grodzie Bolka broniących
Wiedząc doskonale,
że jeśli padnie gród Bolka,
Stary Sącz i Kraków
Nikt już nie
zatrzyma Mongołów w pochodzie na zachód.
Prowadził też z sobą
wódz Nogaj
Dar niezwykły dla
swego pana Batu-Chana,
A tym niezwykłym
darem była księżniczka Zorana.
Nieziemskiej urody
była to kobieta, porwana
W dalekiej Dacji
zwanej później Siedmiogrodem
Najechanej przez
wojska mongolskie jakby mimochodem
Oprócz niezwykłej
urody miała ona urok tajemniczy
I to za sprawą
czarów Zinweldy najpotężniejszej bałkańskiej czarownicy
Dla tej księżniczki
Zorany rodem z Siedmiogrodu
Gotowi byli umrzeć
możnowładcy Europy i książęta dalekiego wschodu.
Lecz prowadził wódz
Nogaj inny skarb w taborze
O którym się ni
śniło nikomu w europejskim dworze
O którym nikt nie
wiedział z wojowników tatarsko-mongolskich
Ani z ludów
podbitych, wcielonych do armii mongolskiej
Bo sekret ten był
chroniony też przed swoim wojskiem
Były to łupy wojenne
z trzeciej wojennej mongolskiej wyprawy
Gromadzone dla
Batu-Chana i dla jego sprawy
Aby cały świat
podbić, uczynić poddanym
I nad wszystkimi
narodami zostać Wielkim Chanem
Haracze z Azji,
Rusi, Węgier, Czech i Dacji,
Skarby złupione w
polskich ziemiach, ba, nawet w Słowacji
I w wielu innych
krainach, poprzez które Batu-Chana ordy
Wędrowały grabiąc,
gwałcąc, paląc, podbijając te wszystkie narody
Nikt też nie
wiedział w którym z oddziałów
W danym momencie
skarb jest prowadzony
Czy już w państwie
środka u Chana jest pilnie strzeżony
Już z dala słychać
szczęk oręża, już nawet ptactwo ucieka przerażone
Nie mogąc patrzeć w
potęgi mongolskiej nawałnicy stronę
Już wyruszyli z
węgierskiej równiny, już w Preszowskim Kraju trąby grają
Rytm ich pochodu
dzień i noc tarabany wybijają
Już rzeka Biała
wzburza swoje wody
Słysząc w dali
nadciągające Mongołów pochody
Bolko z Brońskich
„Gniewny” przez najlepszych szpiegów śledzi ruchy wroga
Oceniając ich
potęgę, liczebność, uzbrojenie i wzbiera w nim trwoga
Bo choć nie cała
armia chana podąża
W stronę grybowskiej
doliny
To i tak
pięciokrotnie przewyższa liczebnością
Sprzymierzonych i
Bolkowe drużyny
Lecz od czego serce,
hart ducha i siła rozumu
Bolko zamknął się w
komnacie, oddzielił od tłumu
Rozmyślał długo,
rozmyślał pół nocy
Wydał rozkaz taki:
niech mi ktoś prędko po Jaśka Przemądrzałego skoczy
Nadworny alchemik
grodu Jaśko Przemądrzały
W sztuce tajemnej
alchemii był on bardzo wdały.
Jaśko Przemądrzały,
ktoś powie, brzmi trochę trywialnie
Lecz Jaśko
czarnoksieżskie mikstury sporządzał genialnie
Merlin, wielki mag z
kraju Brytów za czasów Artura
W V wieku, dzięki
swej tajnej wiedzy zrobił z niego króla
Lecz to do Jaśka
Przemądrzałego po tajne nauki
Przyjeżdżały z
dalekiej Bretanii do grodu Bolka
Merlinowe wnuki
W podzięce za wiedzę
od Jaśka prawnuki Merlina
Sporządziły miecz
dla Bolka, który Excalibura Artura dziwnie przypomina
Z ziół grybowskiej
doliny, które dziwne moce miały
Umiał sporządzać
mikstury, które w osłupienie wszystkich wprowadzały
Jedne dla zdrowia,
drugie dla siły, potencji
Pobudzenia
serc w miłości nie bijącym
Przy których lubczyk
był tylko zielskiem słabo działającym
Lecz najsłynniejsza
z wszystkich była jaśkowa nalewka
Przy której inne
trunki wyglądały jak przy księżnej dziewka
Znali moc, cudny
smak tej nalewki również Mongołowie
Nieraz już ona w
przeszłości mieszała im w głowie
Lecz dawała również
niezwykłą siłę, niestrudzenie walką
Zasłaniała przed
strzałami, strachem, bólem niewidoczną woalką
Nalewka ta z
karawanami kupców na wschód wędrowała
Skąd też o jej
cudownych własnościach też się Azja dowiedziała
Pomagała znosić
trudy podróży, czasem była darem
Lecz nade wszystko
była cennym kupieckim towarem
Z grybowskiej doliny
Wiedząc to wszystko
Bolko tak do Jaśka Przemądrzałego rzecze: użyj swej tajemnej
mocy
I dzięki swej sztuce
udziel naszemu ludowi pomocy
Jaśko słów swego
pana wysłuchał z uwagą
Zamknął się w swej
pracowni, mierzył, liczył, mieszał, ważył
Poczem się Bolka z
Brońskich Gniewnego do pracowni zaprosić odważył
Pokazał wielkie beki
i do Bolka rzecze: Panie oto trunek,
Który zdejmie z
Twoich barków mongolski frasunek
Wyszeptał na ucho
Bolkowi jak to zaskutkuje
Gdy ktoś tak
doprawionej nalewki zakosztuje
Bolko czym prędzej
beczki owe na wozy kazał oporządzać
I naprzeciw armii
chana czym prędzej podążać
Dla niepoznaki dodał
w darze armii chana
Moc różnych mięs,
piw, skór, win w przeogromnych dzbanach
Na jeden dzień od
grodu grybowskiego poselstwo z darami
Zetknęło się z
nadciągającymi od południa mongolskimi wojskami
Mongołowie z
radością dary od Bolka przyjmowali
I długo w noc przy
ogniskach nalewkę Jaśkową degustowali
A jako zima w 1287
roku była dziwnie sroga
Tym bardziej
rozgrzewająca siła nalewki była dla wojsk droga
Nad ranem w luźnym
szyku na gród Bolka wyruszają
Nikt z nich by nie
przypuszczał jak straszne chwile przed nimi czekają
Dotarli pod gród,
patrzą bramy zotwierane, wokół dziwna cisza
Wojska nie widać
nigdzie, ani na wałach, ni w murowych niszach
Cała grybowska
dolina zalana mongolskimi ordami
Wtem nad nimi zaczął
czarny kruk krążyć
Z strasznymi
ślepiami.
Był to znak od Bolka
dla każdego żołnierza,
Że pułapka
zamknięta, nadszedł czas uderzać
Bitwa
Patrząc z głównej
wieży na nadchodzącą armię chana, mógłbym przysiąc,
Że wojsk
mongolsko-tatarskich było dziesięć razy tysiąc
Hufców zagranicznych
w grodzie Bolka było około tysiąca
Hufców Bolkowych w
grodzie też było około tysiąca,
Lecz to był główny
trzon armii Bolka i siła wręcz porażająca
Bo woje Ci tak jak
Spartanie ze Sparty przed wieloma wiekami,
Byli w sztuce
wojennej hartowani latami
Więc gdy kruk czarny
przed wojskami mongolskimi zatrzepotał,
Wtedy nad grodem
Bolka na głównej wieży sztandar załopotał,
Herbu Guczy, wtedy
jeszcze Gucci
Bo ród Bolka
Gniewnego z Florencji się wywodził
Przywędrował do
grybowskiej doliny i tu się osadził
I od bronienia ziem
polskich przed wrogami swoimi
Ród Gucci z
Florencji przez potomnych został nazwany Brońskimi
Na znak kruka przez
Bolka wydany
Wyszły wojska
grybowskiego grodu jak potok wezbrany
Z tajnych
podziemnych tuneli wprost na tyły wroga
Na tyłach armii
mongolskiej zamieszki i trwoga
Równocześnie zza
murów grodu jak jakaś lawina
Atakuje wrogą armię
Bolkowa drużyna
Rycerstwo z Bobowej,
Gródka, Sącza a także drużyna z Tarnowa,
Była to Bolka
Gniewnego z Brońskich gwardia doborowa
Na ich czele sam
Bolko na koniu czarnym jak smoła
„Nie brać jeńców”
atakując, do swych wojów woła
Koń Bolka z dalekiej
Fryzji przez Fryzów został sprowadzony
Nie było lepszego
konia w ówczesnych czasach do obrony
Lecz dzieje się
rzecz dziwna z Mongołami, widzą wielkich wojów,
Których nigdy w
świecie nie widzieli z urody i strojów,
Jadących nie na
koniach lecz na dziwnych stworach,
Które nie
przypominają konia lecz raczej potwora
Próbują dobyć broni,
ba wszak armia chana wyćwiczona,
Lecz nagle
przedziwna słabość ogarnia mongolskie ramiona
Oto Jaśka
Przemądrzałego nalewka działać zaczyna
I od tej chwili nikt
i nic mongolskiej armii klęski nie powstrzyma
Wzięci z przodu i z
tyłu Mongołowie jak w kleszcze
Przez niecałą
godzinę
Zastępy Bolka armię
chana obróciły w perzynę
Nie ocalał nikt,
resztki zbiegów oddziały nieliczne
Dobijało w zaroślach
chłopstwo okoliczne
Zdobyto wielkie
łupy a w taborach chana
Największym skarbem
była księżniczka Zorana,
Którą Bolko Gniewny
na gród poprowadził
I z wielką atencją
przy stole po swojej prawicy posadził
Jej serce jeszcze
nigdy, nigdy dla nikogo
Nie zabiło szybciej
i jest to przestrogą
Dla tych wszystkich,
którzy kobiety skarbami zasypują
A w głębi swej duszy
niczego nie czują
Lecz na grodzie
Bolkowym stała się rzecz niesłychana
Spojrzała na Bolka z
zachwytem bałkańska księżniczka Zorana
Na swego wybawcę
Bolko jednak w głębi
swej duszy skrywał tajemnicę:
Upojony od dawna jak
czarownym kwiatem,
Kochał inną kobietę,
która dla niego była całym światem
Niby była to kobieta
z ludu, lecz nikt nigdy nie dociekał jej korzeni
I tak naprawdę skąd
jej lud się wziął na grybowskiej ziemi
Na imię miała
Sorina, zawsze dla Bolka była wsparciem
Nawet w
najtrudniejszych dla niego chwilach, niezłomnym oparciem
Dała mu też syna
Bartka Bolkowicza, który
Jako owoc ich
miłości, był cudnej Soriny postury
Bolko swoją miłość
przed swym ludem trzymał w tajemnicy
Jak skarb
najcenniejszy zamknięty w zamkowej piwnicy
Z wielu względów
Czuł Bolko szybsze
bicie serca do niego księżniczki Zorany
Lecz nie mógł jej
uczucia odwzajemnić gdyż był w Sorinie zakochany
Powiedział o tym
Zoranie aby jej nie zlamać serca, które się dopiero budzi
Lecz w Bolka
Gniewnego przypadku niepotrzebnie się trudzi
Tymczasem pod wodzą
najwierniejszego druha Bolka, Mariana
Na polu bitwy,
grzebią zabitych oraz przeszukują tabory armii Batu-chana
Marian ów z Gruttzów
germańskich pochodził,
Którego Bolko
Gniewny przed laty z niewoli wikingów oswobodził
Poprzysiągł sobie
Marian stać zawsze za Bolka plecami
Choćby własną
piersią osłonić Bolka przed jego wrogami
Nigdy się Marian
swojemu przyrzeczeniu nie sprzeniewierzył
Znał tajne plany
Bolka Gniewnego i zawsze w nie wierzył
Zwano go Żelaznym a
to z racji tego,
Że niezłomność
leżała u podstaw charakteru jego
Natknięto się na
rzecz dziwną bo oto w taborze
Stoi w szeregu
dwanaście wozów, lecz wszystkie
Z końmi z pełną
uprzężą przy wozie
Marian do Bolka na
gród wysłała gońców
Aby na koń czym
prędzej wsiadał
I dziwną tą
historyję osobiście zbadał
Bolko przybył
natychmiast, wojów wszystkich odprawił
I do druha swojego
Mariana tak prawił:
Jest to wielki
skarb, o którym mówili moi szpiedzy i księżniczka Zorana
Złupiony podczas
wielkiej III wyprawy Mongołów dla Wielkiego Chana
Trzeba szybko skarb
ów bez wiedzy niczyjej ukryć pod bolkowym grodem
Aby go nikt nigdy
nie odnalazł nawet mimochodem
Bo na tych skarbach
ciążą wielkie przekleństwa
Obdarte, złupione z
Europy i Azji całe społeczeństwa
Marian zadumał się
nad słowami Bolka i gdy tak stali w ciszy
Wydało mu się, że z
któregoś z wozów jakieś szmery słyszy
Podchodzi do wozu,
podnosi plandekę i między skrzyniami
Widzi dwóch tatarów
z ogolonymi głowami
Patrzy z bliska
przyświecając pochodnią i widzi, że nad ich oczami
Po trzy kropki są
wydziergane siwymi farbami.
Zrazu z Bolkiem
zgadują , że między taborami
Odnaleźli katów,
którzy męczyli ludzi za złotem i skarbami
Przez siedem nocy
znosili oni skarby do tajnej pieczary
Obok grodu Bolka,
przez tajemne przejścia
Nikt o tych
wydarzeniach w grodzie Bolka wiedzieć nie śmiał
Na koniec w
pieczarze, osobiście Bolko przykuł ich do skały
Za prawe ręce, w
lewe wręczył im kindżały
Między nimi położył
dwa bochenki chleba i dzban z wodą
Przewidując, że to
będzie ich nagrodą
Za życie które
prowadzili
Wychodząc zamknął za
sobą pieczary tajne wrota
Wiedząc, że jeden
finał musi mieć ludzi tych niecnota
I choć w sercu miał
ból wielki, ból ten w sobie zdusił
Potem zadumany na
komnaty swego grodu wrócił
Lecz skarb ten miał
się przekleństwem odbić na Bolkowym grodzie
Mądry Bolko to czuł
stojąc na zimowym chłodzie
Wśród sług
bałkańskiej księżniczki Zorany
Był człek o imieniu
Wredi, człowiek dla niej bardzo zaufany
Na nieszczęście
którejś nocy nie mogąc spać z rana
Ujrzał jak pod okiem
Bolka i osłoną nocy przenoszą skarb chana jego oprawcy
Prosi on Bolka, aby
mógł wrócić w strony w których się wychował
I aby jego ród w
bałkańskiej ziemi go pochował
Bolko się zadumał,
lecz Marian Żelazny jego prośbę poparł
Więc Bolko się
zgodził, dał mu dwa jeszcze konie by do ziemi swojej dotarł
Wredi wyruszył w
wędrówkę, ponoć swą ostatnią
Lecz przez chciwość
chciał sobie przyszłość zabezpieczyć dostatnią
I swoje kroki nie
skierował do swojego bałkańskiego rodu
Lecz chciał zdradzić
Mongołom przebieg bitwy oraz tajemnice Bolkowego grodu
Armia Batu-chana
zmęczona bojami w Starym Sączu, Krakowie
Oraz całe dziesięć
tumenów padło w Bolka grodzie
Cofała się na powrót
do Azji, lecz główne jej siły
Stały na zaporoskiej
ziemi Wredi do nich dotarł i nadzieje ich odżyły
Na zwycięstwo
Batu-chan zarządził
odwrót całej armii swojej
Ściągnął z wielu
kierunków wszystkie swoje woje
I nakazał gród Bolka
znowu atakować
Aby odzyskać swój
honor, odbić Zoranę i skarb swój ratować
Tymczasem Bolko
Gniewny po dniach pełnych chwały
Rozpuścił do swych
ziem Czeskie hufce, Germańskie i książąt Śląskich oddziały
Wtem donoszą ze
stepów jego Laszkiewicze,
Że armia chana na
powrót atakuje Bolkowe granice
Pojął też, że tym
razem nie uratuje grybowskiej doliny
A to tylko ze
zwykłej Wrediego chciwości przyczyny
I poznał smutną
prawdę, że przez dobroć serca przecie
Są zdrajcy dla
których żadnych nie ma świętości na świecie
Zebrał swych
poddanych oraz swoich wojów
Mówiąc: zanim
wstanie zorza
Wszyscy niech się
ukryją w tunelach oraz lasach Chełmu i Jaworza
A do swego druha,
Żelaznego Mariana
Mówi tak: nadszedł
czas byś opuścił swego pana
Weź mą ukochaną
Sorinę i Bartka mego syna
Niech też z tobą
uchodzi księżniczka Zorana
Ja zaś muszę ze
swoją przyboczną drużyną zostać w grodzie
Aby jak najdłużej
zatrzymać armię chana w pochodzie
Na grybowską dolinę
Sorina gdy to
usłyszała do stóp Bolka się rzuciła i tak rzecze:
Zostaję Bolku z
tobą, ratuj tylko nasze dziecię
Życie bez ciebie i
tak nie ma żadnego znaczenia
I niech chociaż
razem się dowije nić naszego przeznaczenia
Bolko zadumany długo
w swej komnacie chodził
Potem Sorinę
przytulił, pogłaskał po włosach i się na jej prośbę zgodził
Następnie
powiedział: Z wojów zostaje tylko setka, szkoda żyć marnować
Tyle tylko nas
ostanie aby pochód chana zahamować
Lecz tym razem nie
ma przymusu, kto chce niech życie ratuje
Zostajemy z Tobą
panie jednym głosem zakrzyknęli wszyscy woje
Bolko się nie
zgodził, wybrał tylko setkę, potem ze starszymi radził
Część wojsk z
Marianem Żelaznym odprawił, resztę tajnym tunelem
wyprowadził
Nie bronił już
murów, wiedział, że są sami,
Że z setką wojów nie
jest w stanie się obronić przed Mongołów pięćdziesięcioma
tumenami
Zrazu zamknął się w
stołpie i czeka
Nie widziała czegoś
takiego w historii Biała rzeka
Cała grybowska
dolina jak powodzią zalana mongolskimi ordami
A naprzeciw w wieży
Bolko Gniewny z Brońskich ze swymi wojami
Bronili się siedem
dni, a dnia siódmego wieczornymi godzinami
Ostatni wojowie
polegli, tylko Bolko z Soriną w szczycie wieży pozostali
sami
Gdy ósmego dnia
ranek wstawał, Bolko zadumany stał na szczycie
Podjechał sam wódz
chana Nogaj, mówi: Bolko poddaj się a uratujesz życie
Pokręcił Bolko
przecząco głową w stronę słońca twarz zwrócił
Tym samym do wodza
Nogaja plecami się odwrócił
Wśród tatarów był
znakomity łucznik Aga-beja
Był to wnuk z
nieprawego łoża samego chana Ugedeja
I tak oto od
Aga-beja, wnuka Ugedeja, z ręki jego
Wyfrunęła strzała,
która ugodziła serce Bolka Gniewnego
Lecz dziwne, Bolko
długo stał patrząc w słońce, ciągle się uśmiechał
Patrząc na to z boku
można myśleć, że on na to czekał
Osunął się powoli a
dzielna Sorina jego głowę czule położyła na swoje kolana
I cicho rzekła: za
życia było różnie lecz tym razem,
Choć po śmierci, na
zawsze możemy być razem
A potem pieśń dziwną
w nikomu znanym języku nuciła
Na koniec pieśni
ostry sztylet w swoje serce wbiła
Było to o poranku,
powietrze czyste, głos niósł się daleko
Słyszano tę melodię
w całej armii chana, nawet w taborach za rzeką
Było w niej tyle
miłości, bólu, tęsknoty ogromnej,
Że wszyscy stali
zasłuchani mimo dzikich serc i woli niezłomnej
Nie mieli Ci dzicy
wojownicy w zwyczaju, lecz tak jak Bolka z Soriną w
objęciach zastali
Z wielkimi honorami
u stóp wieży razem pochowali
Mongołowie nie
wiedząc jak się w przyszłości tłumaczyć z porażki armii
chana,
Gdzie wielki skarb
przepadł?, gdzie jest księżniczka Zorana?
Rozbierają gród
Bolka kamień po kamieniu, resztę wojsk, ludności, Zorany i
skarbu szukają
Są z nimi Chińczycy,
wielcy budowniczy, którzy na tajnych budowlach się znają
Lecz nie znajdują
nic bo tajemnicę skarbu chana
Wziął z sobą do
grobu Bolko Gniewny i Sorina
Śmierć Bolka i jego
wojów nie poszła na marne
Bolko dał wszystkim
czas aby ludność wyprowadzić, tunele zawalić
Aby Marian Żelazny z
Zoraną, Bartkiem, resztą wojsk mógł odjechać i wszystkich
ocalić
I tak dopełnił się
los Bolka, jego wojów i pięknej Soriny
Oraz warowni, która
w zamierzchłych czasach broniła grybowskiej doliny
Wiadomo jest, że po
latach księżniczka Zorana
Pokochała swego
opiekuna Żelaznego Mariana
Urodziła mu dwie
córki jednej na imię Ludmiła dała,
Która potem Bartka,
syna Bolka Gniewnego pokochała
Drugą na cześć
tajemniczej miłości Bolka Soriną nazwała
Dziwne to, że dzieci
płci żeńskiej, które krew Soriny miały
Do złudzenia, przez
wieki księżniczkę z Dacji Zoranę przypominały
Ród Bolka z
Brońskich Gniewnego rozproszony po świecie
Są jego ślady w
Łęczycy, Białorusi, lecz nie można po tych latach
wszystkiego dociec przecie.
I tak się plotły
losy rodu na przestrzeni dziejów
Rozpierzchli się też
po świecie mieszkańcy grybowskiej doliny
Choć część z nich po
latach wróciła
I choć żyli przed
wiekami dla ich upamiętnienia w tej historii wystąpiła
Współczesność
I znowu rzeka Biała
przez następnych siedem wieków płynie
A echa pieśni Soriny
wciąż dźwięczą w grybowskiej dolinie
I choć stóp podnóża
grodu Bolka dawno nie obmywa,
Że go już nie ma
dziwna tęsknota z toni rzeki się dobywa
Lecz rzeka Biała
ciągle wierzy, że historia wciąż zatacza koła
Powrócą: gród Bolka,
miłość Soriny, wielkie naszych przodków czyny
Z grybowskiej doliny
W latach 90-tych
dwudziestego wieku
Dowiedział się
Bronko z Brońskich o pewnym człowieku
Piotrze z ziemi
jasielskiej, wielkim podróżniku
Pasjonacie ziem
wschodu i awanturniku
Jako, że obaj
kochali historię, dalekie podróże, wnet się zaprzyjaźnili
Obaj też wielkimi
pasjonatami ziemi grybowskiej byli
Podczas jednej z
podróży po mongolskiej ziemi; w 2000 roku już to było
Zapoznali się
mongolskim plemieniem, które ich szczególnie ugościło
Pokazywali sobie
zdjęcia rodzin popijając kumys
Gdy Bronko pokazał
zdjęcie żony, stała się rzecz niesłychana
Wszyscy w koło
zaczęli szeptać Zorana, Zorana, Zorana
Bronko Broński
historii Bolka gniewnego wtedy nie znał i tego, że goszczą
ich wielcy Karimowie
Samego Czyngis-chana
w prostej linii byli to potomkowie
Mongolun ni’ucza
tobcza’an czyli tajna historia Mongołów spisana,
Aby przekazać
historię Mongołów za czasów Ugedeja i wielkiego
Czyngis-chana
Lecz była też „Biała
historia”(Cagaan tuuch) księga potwierdzona
Przez ówczesnego
histografia z Persji Rasida ad-Dina
I w niej historia
grodu Bolka, Zorany, skarbu została szczegółowo opisana
Historycy wiedzą o
księdze, wiedzą też, że zaginęła,
Lecz w takim razie
skąd się na stepach u Karimów wzięła?
Skąd Karimowie znają
nazwisko Brońskich? Skąd wygląd Zorany?
Skąd przypuszczają
gdzie skarb wielkiego Batu-chana w Polsce został zakopany?
Niedługo przylecieli
do Bronka wysłannicy Karima, Mongołowie,
Którzy tajne zapisy
z „Białej księgi mieli przy sobie,
Na ich podstawie
Bronko gród Bolka Gniewnego zrekonstruował
Lecz pilnie przy tym
szukał czy ślad tajemnicy skarbu chana się gdzieś nie
zachował
Na koniec dał sobie
spokój, przecież to tak dawno było
Przez te ponad 700
lat historii wszystko się zmieniło
W grybowskiej
dolinie
Lecz nadchodzi
czerwiec 2010 roku
Rzeka Biała łagodna,
jakby na cały świat się obraziła
Z wielkim rykiem fal
na dolinę grybowską się zwaliła
Spustoszyła też
rekonstrukcję grodu Bolka z Brońskich Gniewnego, czyniąc
wielkie straty
Wdzierając się do
Starej Baśni, na wszystkie komnaty
Lecz oto co historia
przez wieki pod ziemią chroniła
Rzeka biała przez
parę godzin spod ziemi wymyła
I to co Bolko
Gniewny ukrył przed wiekami,
Co Mongołowie
szukali całymi latami
Rzeka Biała
stęskniona za pieśnią Soriny
Odkryła aby echa
pradawnej historii odżyły
W grybowskiej
dolinie
Epilog
Być może starsi
słuchając tego z niedowierzaniem pokręcą głową,
Wszak ponoć mądrość
z wieku słynie,
Lecz wszystkie
dzieci chórem twierdzą:
„To się zdarzyło w
grybowskiej dolinie”
Bo przecież echa
prastarych czasów,
Czasów baśniowych,
wciąż dźwięczą w dali
Więc to dlatego
potomki Bolka,
Rekonstrukcję grodu
Bolka „Starą Baśnią” nazwali.
Każdy z nas
przeżywając samotnie życia bój, wie przecie, że
W naszym życiu to
jakoś wszystko tak się dziwnie plecie
Dobro ze złem chodzi
w parze, noc z dniem jest spleciona
Dlatego nie herbu
rodowego Brońskich historia jest uwypuklona w „Starej Baśni”
Lecz rekonstrukcję
grodu Bolka opatrzono symbolem słońca i księżyca czyli dnia
i nocy
Patrząc na historii
dzieje, wiedząc jak się wszystko w naszym życiu toczy
Bo tak jak nasze
losy ogarnia czasem moc ciemna,
Nie wiemy dokąd
zdążamy, każdy nasz czyn, myśl na pozór daremna
I tak po ciemnej
nocy wstaje słońce i się do nas śmieje
Wszystko robi się
jasne, proste i już wiemy gdzie zdążamy przez te wszystkie
dzieje
I wtedy noc
traktujemy tylko jak po trudach życia znoju
Jest ona dla nas
kołyską i miejscem spokoju,
Którego każdy z nas
szuka całe życie, lecz mało kto za życia znajduje
Bo: CZAS JEST
CIENIEM, takie motto tej historii prześwituje